niedziela, 30 września 2012

4.

Kraków! Kraków! Kraków!
Udało się, A. nareszcie spełnił obietnicę daną mi 3 lata temu. To były całkiem przyjemne 3 dni i świetne 2 noce;p Genialny klimat ma to miasto, muszę to przyznać. Ale jednak chyba wolę 'szybszą' i nowocześniejszą stolicę. Kraków jest świetnym miejscem na kilkudniowy urlop, ale jak dla mnie to właśnie Warszawa jest bardziej inspirująca i pobudzająca do działania.
W każdym bądź razie wyjazd był udany, A. nie zawiódł, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że ten czas spędzony razem wykorzystaliśmy prawie na full;)
Jutro pierwszy dzień kolejnego roku akademickiego i moje 20. urodziny. Nie wiem, czy dobrze wykorzystałam dany mi czas, wolę tkwić w przekonaniu, że tak. Wiem, że kolejne 20 lat (o ile będzie taka możliwość) będę chciała wykorzystać na 200%. I tego właśnie sobie życzę;p

Wyjazd wprawił mnie w jakiś romantyczny, ulotny nastój, stąd też ten utwór na aktualnej playliście:
Celine Dion - The power of Love ->

poniedziałek, 24 września 2012

3.

Nowe książki na półce i (nie do końca) nowe spodnie z sh w szafie, czyli nastrój lekko poprawiony.
Stwierdzam, że potrzebuje wizyty u dobrego fryzjera i porządnej metamorfozy na mojej głowie. Chyba to jednak prawda, że jak kobietę  w życiu dopada potrzeba zmian, to zaczyna od włosów.
Tymczasem żołądek domaga się kolacji, a uszy dobrej muzyki, więc...;)

The Pretty Reckles - You->

niedziela, 23 września 2012

2.

Chyba staję się powoli aspołeczna...
Zamiast spędzić miły wieczór ze współlokatorami i ich znajomą, to wolałam zrzucić winę za moją niedyspozycyjność na moje przeziębienie i konieczność obejrzenia ważnego meczu i pozostać w łóżku, tyłkiem do góry. Przygnębia mnie to. Za często szukam wymówek i unikam tego typu spotkań. Zresztą nie uważam się za osobę strasznie towarzyską, która mogłaby jako tako zainteresować kogoś. To mnie jeszcze bardziej przygnębia.
Potrzebuję kogoś, czegoś... Rozmowy z A., właśnie teraz. Ale On jak zwykle szwęda się gdzieś po mieście, więc skype odpada. Jak zwykle...

Christophe Willem - Someone new ->

1.

Ładny początek jesieni: przeziębienia i chandra w wydaniu light.
Od przebudzenia (czyt. 13:00) zmusiłam się tylko to opuszczenia łóżka pod pretekstem podgrzania wczorajszego spaghetti, gdyż mój żołądek nie dawał mi spokoju. Dobrze, że ta niedziela ma również angielski wymiar (dwa świetne mecze w Premiere League) inaczej padłabym chyba z gęstości dziwnych myśli i zapachu napięcia unoszącego się w powietrzu.
Jutro prawdopodobnie zaczynam drugą pracę (prawdopodobnie, gdyż nie otrzymałam jeszcze grafiku na przyszły tydzień). Muszę przyznać, że troszkę mnie ona przeraża, a zwłaszcza kary pieniężne za nieobecności i spóźnienia. Przecież ja notorycznie zasypiam. Podejrzewam, że moje wypłaty będą dość ubogie, po obtrąceniu należytych kwot za moje niestawianie się na czas, co raczej będzie nieuniknione.
W międzyczasie postanowiłam o powrocie do BK. Przekonał mnie mój sentymentalizm, doświadczenie i czas, który już tam spędziłam, i który chyba nie działa na moją korzyść. A, no i oczywiście 25%-towa zniżka do AmRest'u. Nie wiem jak długo wytrzymam ciągnąc dwie prace i uczelnie. Mam nadzieję, że mój organizm znów jest gotowy na okres, gdzie maksymalna dawka snu to 3-4h na dobę. Mam nadzieję...

See ya!
__________________________________________________________________________________
'No I'm, not saying I'm sorry, one day maybe we'll meet again'