poniedziałek, 29 października 2012

15.

Jeeej, to był cudowny weekend. Wyjazd do Lublina jak najbardziej pozytywny. Odpoczęłam, odcięłam się od wszystkiego i na dodatek jeszcze bardzo miło spędziłam czas. Zwłaszcza sobotnią noc... ;)
Nastrój zdecydowanie lepszy, akumulatory naładowane, więc... DO PRZODU!

Lykke Li - I follow rivers (The Magician Remix)->

poniedziałek, 22 października 2012

14.

Jak się okazuje nawet mnie się czasem pofarci. Prawdopodobnie zaliczyłam kolosa z angielskiego (bez nauki do niego), dostałam 4 za pracę domową z metodyki, która zrobiłam w trakcie zajęć i jeszcze nie dobiłam do -500 na koncie bankowym. Więc jest dobrze;)
Zaś w pracy niespełnienie nadal trwa. Na horyzoncie pojawiła się możliwa zmiana miejsc pracy z BK na Hard Rock Cafe, ale pewnie znowu spękam i odpuszczę. Czemu ja się tak zawsze boję spróbować czegoś nowego? Lęk przed nieodkrytym jest najgorszy, on po prostu ogranicza. Muszę się ogarnąć.
W międzyczasie pasowałoby jeszcze rozwiązać umowę ze SkillsNetem. Trzeba to załatwić jak najszybciej.
Aa i dziś zakupiłam już bilety do Lublina<3 Będzie cudownie, na pewno. Ciekawa też jestem co pan Paweł w Montowni fryzur dla mnie wymyśli. Mam nadzieję, że nie skończę bez włosów na głowie;)
Jeszcze dziś czeka mnie przerabianie zagadnień na jutrzejszego kolosa i przygotowanie wystąpienia na procesy informacyjne. A rano pobudka i prosto na badania, w tym pobieranie krwi, więc przeczuwam tragiczny początek dnia. Obym to tylko przeżyła...

See ya!

piątek, 12 października 2012

12.

Kupiłam dziś drugą parę butów zimowych w przeciągu 4 dni i to nadal nie są buty na płaskim obcasie. Tak, jestem zakupoholiczką. Chyba już czas to leczyć!
Postanowiłam wrócić na kurs angielskiego, zważywszy że kończy się on certyfikatem, dzięki któremu będę zwolniona z egzaminu na uczelni;)
Generalnie ostatnie dni spędzam w biegu, mało śpię, ciągle coś załatwiam i gdzieś pędzę, ale w sumie to dobrze, dzięki temu nie mam czasu na jesienną chandrę i zadręczanie się.

wtorek, 9 października 2012

11.

Boże, Boże, Boże!
Chyba umarłam...
W każdym bądź razie ostatkiem sił przeżyłam kolejny trening i teraz zastanawiam się czy, aby na pewno jestem jeszcze wśród żywych, bo wszystkie części mojego ciała odmawiają posłuszeństwa. Gdzie moja kondycja? Z pewnością jutro nie będę mogła zwlec tyłka z łóżka i dojechać na czas na ten cholerny angielski.

Pobudka o 6:00<3

niedziela, 7 października 2012

10.

Przeraża mnie fakt jutrzejszej pobudki o 6 rano. Ja nie wiem kto ułożył taki plan, nie wiem. Nie mam pojęcia jak ja wstanę, biorąc pod uwagę jeszcze moje zakwasy (4 godziny gry w piłkę nożną to troszkę za dużo).
Ale oczywiście, zamiast się już położyć, to przeszukuję cały internet polując na idealne zimowe botki. Mój tok rozumowania czasem mnie przeraża. Ech, rano będę wyglądać jak zombie.

piątek, 5 października 2012

9.

Postanowiłam, że rzucam kurs angielskiego. Nie warto się zmuszać do pewnych rzeczy.
Wystarczy, że chwilowo muszę znosić obecność M. w moim mieszkaniu. Choć bardziej chyba drażni mnie zachowanie drugiej M. Mniejsza o to, wytrzymam.
Jak miło jest porozmawiać z A. jak za dawnych, dobrych czasów. Ten Kraków dobrze nam zrobił.

Letters to Cleo - I want you to want me->

czwartek, 4 października 2012

8.

Strasznie długi i męczący dzień, mimo że tak naprawdę to nic nie zrobiłam. Chyba zajęcia o tak późnej porze nie będą mi służyć. W każdym bądź razie przynajmniej przedpołudniowe spotkanie z dziewczynami było owocne i bardzo sycące (2 ogromne pizze, mmm.....), mimo że żadna z nas nie mogła do końca zrozumieć sensu filmu, który oglądałyśmy. Nieważne...
Teraz czekają mnie dwa dni w pracy, z chwilą na angielski. A w niedzielę znowu rozpoczynamy treningi w piłkę;) Już nie mogę się doczekać.

środa, 3 października 2012

7.

Śmiem stwierdzić, że będę miała najprawdopodobniej poprawkę z angielskiego, przeczuwam zbyt wysoki poziom zajęć.
Przeczuwam też, ciężką noc w pracy, ale za to jakże miłe przedpołudnie z dziewczynami i miejmy nadzieję dobrym filmem.
Wczorajsza rozmowa z mamą wprawiła mnie w przygnębiający nastrój. Ale chyba trudno się dziwić, skoro okazuje się, że cała rodzina zapomniała o twoich urodzinach. W sumie nie tylko rodzina, dwie z najbliższych mi osób też, a kolejna potraktowała sprawę trochę zbyt olewczo...
No cóż... Czas ruszyć do przodu.

poniedziałek, 1 października 2012

6.

Takiego zakończenia dnia naprawdę sobie nie wyobrażałam. Nadal wydaje mi się, że ta bójka w autobusie to tylko wymysł mojej wyobraźni. A miało być tak miło. Cóż, jak widać nie wszyscy ludzie są normalni. Przerażają mnie takie zachowania.
Te urodziny zapamiętam na bardzo długo.

Kończę film, uspokajam nerwy i idę spać.

5.

Nawet w urodziny spędzam samotnie wieczór, miałam do wyboru to, albo domówkę dla mojej grupy, która skończyłaby się najazdem policji, jak zwykle. Wolałam nie ryzykować.
Noc zapowiada się smętnie, choć dzień upłynął całkiem miło: mnóstwo życzeń i róża od współlokatorów.
Kraków sprawił, że jeszcze bardziej doskwiera mi samotność. Cóż, trudno jest wrócić do rzeczywistości i pustego łóżka. Potrzeba bliskości wzrosła niemiłosiernie, te dwie noce, były tak genialne... Przecież powinnam się już do tego przyzwyczaić, w przyszłości będę miała koty, a nie męża. Cóż, kiedyś rzuciłam tym tekstem na odczepnego, a teraz co raz bardziej boję się, że może okazać się on złą przepowiednią.
20-ste urodziny zwieńczę dobrym, dobijającym filmem romantycznym. A co! Jesienna depresjo przybywaj...
___________________________________________________________________________________
'Żyjemy tak jak śnimy - samotnie'