piątek, 16 listopada 2012

16.

Długo mnie nie było, długo nie miałam czasu...
Wszystko mi jakoś umyka, rozpływa się i nie chce z powrotem materializować. Dziś miał być u mnie A., jutro derby, a okazało się, że zamiast niego na Płockiej miałam wątpliwą przyjemność powitania M.  Czemu ona zawsze zjawia się u nas w najmniej odpowiednim momencie. Jeszcze jej znajomy ma do nas przyjechać, a ja... ja nie mogę już na to patrzeć! Dobrze, że większą część tygodnia spędzam w pracy, pozostałą część chyba spędzę u Z., zaproponował pomoc, ma wolny pokój przez parę dni.
Dobija mnie to wszystko, zwłaszcza komplikacje z A. Cieszę się, że poznał kogoś fajnego, że może mu się wszystko ułoży teraz. Ale jeszcze w sumie nie jest w związku, a nam już się znajomość rozjeżdża. A przecież było już choć z jednej strony trochę toksycznie to jednak na prawdę genialnie. Czemu Jego słowa zawsze muszą się sprawdzać? Czemu?!
Znów pojawiła się opcja zmiany pracy, obym teraz przynajmniej nie spękała. Czemu zaprzeczam sama sobie?! Potrzebuję zmian, a jednocześnie cholernie się ich boję i gdy przychodzi dogodna okazja nie potrafię z niej skorzystać i wdrożyć cokolwiek nowego w życie.
Potrzebuję z kimś pogadać, choć nie wiem, czy ktokolwiek potrafiłby mnie teraz zrozumieć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz